Muzeum - Kaszubski Park Etnograficzny im. Teodory i Izydora Gulgowskich we Wdzydzach Kiszewskich„Nad całością latem panowała cisza i romantyczność cudnej bajki i zaświatowości” – pisał sto lat temu o wdzydzkim muzeum Aleksander Majkowski. Dziś niewiele z tej cudowności ubyło. Przybyło natomiast wiele nowych obiektów, które tę atmosferę potęgują. Nad całością unoszą się duchy Izydora i Teodory Gulgowskich, które sprawują pieczę nad tym pierwszym polskim muzeum na wolnym powietrzu – „stworzonym bez wzoru, jedynym w swoim rodzaju muzeum”. Historia muzeum we Wdzydzach Kiszewskich zaczęła się od mezaliansu. W 1898 roku, Izydor Gulgowski, dwudziestoczteroletni nauczyciel, podjął pracę w wiejskiej szkole we Wdzydzach. Rok później poślubił Agathę Theodorę Fethke. Pomimo różnicy wieku (ona była starsza o 15 lat) i pochodzenia (ona była panną szlachetnie urodzoną, on wiejskim nauczycielem), młode małżeństwo rozumiało się doskonale i uzupełniało. Teodora – organizatorka i artystka oraz Izydor – etnograf z zamiłowania i kolekcjoner, zainicjowali coś, czego efekty możemy podziwiać do dziś i to nie tylko we Wdzydzach Kiszewskich, ale w całym kraju. We Wdzydzach narodziła się bowiem polska idea muzealnictwa na wolnym powietrzu. Zanim jednak to nastąpiło, „tam nad Jeziorem Kaszubskim duch kaszubski się odrodził (…) we Wdzydzach zabłysło zorze wskrzeszenia kaszubszczyzny”. Teodora skupiła wokół siebie grupę kobiet, wśród których rozbudzała ideę rękodzielnictwa ludowego i rzemiosła domowego. „Były dwa powody – ekonomiczny i estetyczny. Z jednej strony chodziło o to, ażeby poprzez przemysł domowy dać pracę i zarobek mieszkańcom biednych okolic, takich jak Wdzydze, zwłaszcza zimową porą, kiedy większość mieszkańców skazana jest na gnuśną bezczynność, z drugiej, działalność ta miała na celu obudzenie i pielęgnowanie śród ludu wrodzonego zmysłu artystycznego” - mówiła po latach Gulgowska. Pozostałości po starych ubiorach (przede wszystkim kobiece czepce, haftowane ściegiem płaskim, jedwabną nicią złotą lub srebrną) oraz wzory ludowe (tulipany, serca i koła), zdobiące meble w wiejskich chatach – to wszystko zainspirowało Teodorę do stworzenia wzornika, który potem służył wdzydzkim hafciarkom, dając im zajęcie i zarobek. „To nie był żaden zwykły przypadek, żadna fantazja, że powróciłam do starej techniki hafciarskiej” – wyjaśniała Gulgowska – „Nie wprowadzałam niczego nowego i obcego ludowi, zwróciłam mu tylko to, co dawniej posiadał. (…) Musiałam sobie powiedzieć, że skoro dawniej posiadał taką zdolność, widocznie ten rodzaj zajęcia odpowiadał jego charakterowi. Dziś wiem, że się nie myliłam”. Nie mylił się również Izydor, gdy wzorował się na pomyśle Artura Hazeliusa, który na wyspie Djurgarden w Sztokholmie otworzył pierwsze muzeum na wolnym powietrzu, chroniąc w ten sposób zabytki kultury ludowej, a przede wszystkim właśnie architektury. Był rok 1906, gdy Gulgowski zakupił od wdzydzkiego gospodarza, Michała Hinza, zagrodę z osiemnastowieczną chałupą z podcieniem szczytowym. Powstał wtedy pierwszy, na obszarze dzisiejszej Polski, „ogród muzealny” (niem. Freilichtmuseen) – miejsce, gdzie chroni się ludową architekturę. W nabytej chałupie mogli Gulgowscy umieścić wszystkie ludoznawcze zbiory, które dotychczas zgromadzili. Idea utworzenia takiego miejsca spotkała się z żywym zainteresowaniem ówczesnych władz prowincjonalnych i lokalnych. Gulgowscy uzyskali dla swojego muzeum wsparcie finansowe instytucji państwowych, a prowincjonalny konserwator w Prusach Zachodnich, Bernhard Schmid, informował społeczeństwo o nowym muzeum, które właśnie powstaje we Wdzydzach. Chwalił ideę ochrony pomników dawnego drewnianego budownictwa wiejskiego i apelował, by w innych miejscach (koniecznie na Żuławach i na Helu) powstawały podobne placówki. Takie zainteresowanie ze strony zaborcy, niepokoiło niektórych działaczy, rodzącego się właśnie ruchu młodokaszubskiego. Aleksander Majkowski uspokajał jednak: „Działy się nad Jeziorem Wdzydzkim nieprawdopodobne rzeczy. Otóż w czasie szalejącego hakatyzmu, kiedy inspektor szkolny nawet książki do nabożeństwa rodziny kontrolował, czy nie są czasem polskie, we Wdzydzach w szkole mówiono otwarcie po polsku”. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, muzeum kontynuowało dotychczasową działalność. W 1925 roku Izydor zmarł. Pochowany został w pobliżu domu. Jego grób Teodora ozdobiła pięknym malunkiem, inspirowanym kaszubskimi wzorami. W 1929 roku Gulgowska sprzedała Skarbowi Państwa Polskiego „wszelkie zbiory należące do tzw. Muzeum Kaszubskiego we Wdzydzach” oraz „Parcelę położoną we Wdzydzach, powiat kościerski, o pow. 1 ar 64 m2 (…) łącznie ze stojącą na niej stylową chatą Kaszubską i wszystkiem co się na tej parceli znajduje”. Mimo to, nadal, tak samo jak za życia Izydora, Teodora była „dobrą wróżką tego królestwa z bajki”. Była nią nawet wtedy, gdy w 1932 roku muzeum strawił wielki pożar. „Gorąco, wspólnymi siłami” wraz z mieszkańcami odbudowała chałupę – checz Hinza. W 1966 roku, gdy Muzeum Kaszubskie, będące pod opieką Muzeum Pomorskiego w Gdańsku (dawnego Państwowego Muzeum w Gdańsku i dzisiejszego Muzeum Narodowego w Gdańsku) obchodziło swoje sześćdziesięciolecie, władze powiatowe w Kościerzynie wystąpiły z propozycją jego rozbudowy. W 1969 roku, Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Kościerzynie zleciło opracowanie koncepcji i projektu rozbudowy muzeum, a z dniem 1 stycznia 1970 roku, formalnie przekształcono Oddział Terenowy we Wdzydzach Kiszewskich Muzeum Pomorskiego w Gdańsku w Kaszubski Park Etnograficzny, który stał się samodzielną placówką. W 2000 roku nadano mu nazwę Muzeum – Kaszubski Park Etnograficzny imienia Teodory i Izydora Gulgowskich we Wdzydzach Kiszewskich. Najstarsza część muzeum to dawne „Chaty Kaszubskie”. Wokół nich utworzono osobne sektory, które grupują tradycyjne budownictwo z Kaszub południowych i zachodnich, Kaszub środkowych, Kaszub północnych, Kociewia i Borów Tucholskich. Każdy obiekt, a jest ich dziś ponad sześćdziesiąt, ma swoją historię, często dokładnie udokumentowaną przez jego dawnych mieszkańców, którzy swoje domowe archiwa przekazali muzeum. To co przyświeca dyrekcji muzeum, to nie tylko idea muzeum na wolnym powietrzu, ale także, a może nawet przede wszystkim, idea muzeum żywego – prawdziwego. Muzeum żyje dawnym, ale i obecnym życiem. W kościele ludzie naprawdę się modlą, a w kuchni pachnie pieczonym chlebem i kiszonymi ogórkami, które stoją w wielkiej beczce. Wdzydzcy muzealnicy pragną przybliżać tradycję w taki sposób, byśmy mieli wrażenie, realizmu np. będąc w izbie czarnej widzimy wszystko tak, jak by gospodyni przed chwilą gdzieś wyszła. Maluchy mogą wsiąść na bujanego konia i bawić się tak, jak bawili się ich prapradziadkowie sto lat temu. Tu jednak trzeba dodać, że zabytki nie są dotykane. Są cenne i należy przekazać je przyszłym pokoleniom. Dlatego my, współcześni, dostajemy do użytku kopie, wykonane przez miejscowych rzemieślników. Kopia nie oznacza jednak, że obiekt nie jest prawdziwy. Jest prawdziwy i użyteczny tak samo jak zabytek. Tyle tylko, że jeżeli ulegnie zniszczeniu, powstanie nowy, na wzór tego sprzed stu lat. Kolejni będą mogli z niego korzystać i uczyć się jak robili to przodkowie. Anna Czyżewska Informacje praktyczne1. Adres fizyczny, adres mailowy
83-406 Wąglikowice 2. Dostępność
3. Oferta kulturalno-rozrywkowa
4. Imprezy- Majówki, 5. Dojazd
6. Baza noclegowa
7. Działalność naukowo-badawcza
Muzeum prowadzi działalność wydawniczą w zakresie przygotowania publikacji dotyczących walorów krajobrazowo-kulturowych Wdzydz Kiszewskich, Kaszub i Kociewia. To jest także obszar działalności naukowo-badawczej Muzeum we Wdzydzach. 8. Informacje dodatkowe
|
Więcej zdjęć |